
Pracujące mamy: Poznaj życie czterech kobiet, które niedawno zostały matkami i stawiają czoło nowym wyzwaniom — od prostego szukania opieki nad dziećmi po depresję poporodową. To już koniec urlopu macierzyńskiego! Te cztery mamy z Toronto muszą wrócić do pracy i znaleźć czas dla szefów, dzieci, na życie miłosne i całą resztę obowiązków naraz.
Serial lekki, inteligentny, sarkastyczny i bardzo, bardzo relaksujący. Nawet nie wiem, kiedy się obejrzałam, a już skończyłam czwarty sezon! Niepozorny i bez gwiazdorskiej obsady, ale mnie śmieszy. Potrafi wyciągnąć z dołka i przyznaję bez bicia – nie raz ubawiłam się na nim do łez.
A jednak wciąga. I to bardzo. To jeden z nielicznych seriali, na których kolejne sezony czekam z niecierpliwością. Sama nie wiem, dlaczego tak późno wzięłam się za ten wpis. Może dlatego, że tak przyjemnie się go ogląda, ale właściwie jest on taki zwykły? Fabuła nie jest jakaś odkrywcza – cztery kobiety z Toronto kończą urlopy macierzyńskie i wracają do pracy. Muszą stawić czoła nie tylko wyzwaniom rodzicielskim, ale także swojemu szefostwu. I tak bohaterki wkraczają na prawdziwe pole bitwy. Serial skupia się głównie na tym, jak to niełatwo jest pogodzić karierę zawodową z byciem dobrą matką.
W serialu jest prawdziwy miks wszystkiego, co ważne we współczesnym świecie – niższa płaca kobiet w korporacjach, ojcowie na tacierzyńskim, zdradzający mężowie. Pojawiają się również problemy wychowawcze ze zbuntowanymi nastolatkami. Jest też wątek LGTB, bo jedna z bohaterek jest lesbijką, oczywiście z dzieckiem. Główne bohaterki wzbudzają sympatię, choć daleko im do ideałów pod każdym względem. Są takie, jakby to powiedzieć – ludzkie. I ja to szanuję. To mnie wciąga najbardziej.
Obsada: Catherine Reitman, Dani Kind, Juno Rinaldi, Kat Barrell, Jessalyn Wanlim i Novie Edwards.